środa, 25 września 2013

Miniaturka II: Rajskie wakacje I

Hejo.
Wiem, miała być w sobotę, ale akurat w ten dzień idę na akcję charytatywną. Fajnie jest pomagać ludziom :)
Miniatura nie jest specjalnie górnolotna, ale lubię ją i ciszę się z czytania jej na nowo. Ma kilka części. Nie wszystkie napisane - większość jest w głowie. 
Dedykuję wszystkim, którzy skomentowali poprzednią notkę. Trochę mi smutno, że było tak dużo wyświetleń, a tak mało komentarzy...
Kolejna część w sobotę - tym razem na pewno. (No, chyba, że mi coś wypadnie - wtedy wcześniej lub później).
Miłego czytania. (Mocna inspiracja filmem „Sześć dni, siedem nocy”. Nie cierpię romantyków, jednak robię wyjątek dla tego cuda :))
Pozdrawiam, Halt Wenner :)

PS: Jeżeli wyłapiecie błędy to piszcie – nie lubię skubanych :)
PS dla Karolinki: Wejdź czasem na skype'a, bo nudzi mi się :)

***

Było już dobrze po północy, kiedy Hermiona Granger wróciła do domu.
Zdjęła z szyi szalik, odkładając go na małą półkę przy drzwiach. Zima zaskoczyła anglików, opuszczając pierwsze płatki śniegu pod koniec października. Nikt nie cieszył się z takiego obrotu spraw – zwłaszcza Hermiona, która upodobała sobie ciepło i słońce. Potarła parę razy zmarznięte ręce, zdejmując z nóg brązowe kozaki.
Spojrzała na zegarek, stojący w przedpokoju, który wskazywał godzinę za dziesięć pierwszą. Przeklęła w duchu, modląc się, by Ron już spał. Ostatni tak późny powrót z pracy, skończył się wykładem rudzielca, odnoszącym się do jej rzekomego przepracowania.
Kobieta prychnęła cicho pod nosem, kierując swoje kroki ku kuchni. Ona i przepracowanie? Czy to jej wina, że została szefową Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów? Hermiona dobrze wiedziała, że jest to jeden z tych departamentów, bez których Ministerstwo sobie nie poradzi. Kontakty z innymi krajami były tak samo ważne, jak sprawy państwowe, i ona dobrze o tym wiedziała.
Szybko wstawiła wodę na herbatę. Dlaczego Ron nie mógł zrozumieć, że stawia pracę na pierwszym miejscu? On także poświęcał większość swojego czasu karierze. Szef Departamentu Magicznych Gier i Sportów było wyróżnieniem, na które czekał całe osiem lat, i nic nie zapowiadało, że szybko zejdzie z tego stanowiska.
Zalała wrzątkiem herbatę i wsypała łyżeczkę cukru. Kiedy już miała ponieść kubek, by się napić, do jej uszu doszło pełne pretensji zdanie:
- Znowu późno wróciłaś. – Ron stał, opierając się o framugę drzwi. Założył ręce na piersi, wpatrując się z naganą w kobietę. Hermiona zarumieniła się lekko, nerwowo poprawiając sterczący lok.
- Ron – zaczęła przymilnie, nakładając na twarz najpiękniejszy uśmiech – przecież wiesz, że mam odpowiedzialną pracę.
Mężczyzna prychnął głośno, wyrażając swoje zdanie o jej pracy. Podszedł do stołu, siadając na krześle. Złączył ze sobą czubki palców, wbijając w Hermionę poważne spojrzenie niebieskich oczu.
- Kiedy ostatnio spoglądałaś w lustro? – zapytał lekko. Hermiona nieco się zdziwiła, ale spokojnie odpowiedziała.
- Dzisiaj rano.
- I co widziałaś?
Zastanowiła się chwilę nad tym pytaniem. W sumie… nie przyglądała się sobie dokładnie, sprawdzając tylko, czy niesforne loki są dobrze spięte. Jej rumieniec pogłębił się, kiedy uświadomiła sobie prawdę – nie chciała na siebie patrzeć, ponieważ wiedziała, co zobaczy.
- No właśnie. – Weasley triumfalnie wstał z krzesełka, kierując się do sypialni. Zatrzymał się w progu, spoglądając za siebie ze smutkiem. – Chciałbym zobaczyć prawdziwą Hermionę, a nie pracującą maszynę. Daj znać, jak ją znajdziesz. – Po czym prędko wyszedł, zostawiając kobietę z burzą myśli.

*

Następny dzień przyniósł ze sobą wiele zmian, które miały pozytywnie wpłynąć na życie Hermiony i Rona. Przynajmniej tak się mogło zdawać…
Kobieta wysłała do pracy sowę, że bierze trzytygodniowy urlop. Przez pięć lat, odkąd przejęła Departament, nie skorzystała ani razu z wakacji, dlatego chciała to teraz nadrobić. Zafiukała także do Johna Ernesta, zastępcy Rona, wyjaśniając mu, że jej chłopak bierze urlop. John z uśmiechem życzył im miłego wypoczynku, co tylko poprawiło nastrój Hermiony.
Kiedy wróciła do domu, postanowiła zrobić chyba najtrudniejszą rzecz.
Weszła do łazienki, uprzednio pieczętując ją odpowiednimi zaklęciami. Z ciężkim sercem policzyła do dziesięciu, po czym odwróciła się w stronę lustra. O mało co nie krzyknęła, kiedy zobaczyła tam swoje odbicie.
Pobladła cera, mocno podkrążone oczy i bardziej niesforne, niż zazwyczaj, włosy.
- Nic dziwnego, że połowa Ministerstwa uciekała z krzykiem – mruknęła do siebie, przypominając sobie wystraszoną minę Harry’ego oraz dławiącą się kawą Ginny.
Wzięła do ręki różdżkę, kierując ją na oczy. Jednym zaklęciem pozbyła się sińców, zaś drugim przywróciła im zdrowy blask. Zraz potem wykonała jeszcze parę ruchów, dzięki którym wróciła do „starej Hermiony”. Zostawiła tylko włosy, które za nic nie chciały się rozplątać.
Właśnie miała przyciąć za długie paznokcie, kiedy do drzwi łazienki zaczął dobijać się Ron.
- Hermiona! Otwórz, zaraz się spóźnię do pracy!
Kobieta uśmiechnęła się zwycięsko, puszczając do swojego odbicia perskie oczko.
- No – mruknęła zadowolona – czas na wielkie show!

*

Ron siedział w kuchni, wpatrując się w swoją dziewczynę z osłupieniem.
Nie dość, że Hermiona wróciła do jako takiej normalności, to jeszcze chce mu wmówić, że wzięła trzytygodniowy urlop. Dwadzieścia jeden dni bez pracy. I Hermiona. To musiał być podstęp. Albo październikowe Pirma Aprilis.
- Żartujesz? – wydukał w końcu, kiedy zachwycona kobieta skończyła mówić. Teraz roześmiała się wesoło, a Ron zaczął się zastanawiać, czy aby przypadkiem ktoś nie podmienił mu dziewczyny.
- Mówię poważnie – odparła, ciągle się uśmiechając. Po raz pierwszy, od bardzo długiego czasu, miała wyśmienity humor.
Po chwili i twarz mężczyzny rozświetlił uśmiech, kiedy zrozumiał, że Hermiona nie kłamie. Szybko wstał z krzesła, podchodząc do niej i porywając do góry, by razem zawirować na środku kuchni.
- Ron, wariacie! Puść! – Śmiała się kobieta, przytulając swojego chłopaka. On tylko trzymał ją mocno, szczęśliwy do granic.
- Lecimy na wakacje! – oznajmił stanowczo, puszczając Hermionę na ziemię. Była gryfonka spojrzała na niego z powątpiewaniem, lecz jej także przypadł do gustu ten pomysł.
- Wakacje? – spytała, zakładając ręce na piersi.
- Tak. Już, teraz, zaraz!
I w ten sposób zaczęła się ich największa przygoda życia.
Albo raczej Hermiony Granger…

*

Puchaty śnieg padał wokoło, pokrywając ulice, chodniki i domy. Słońce ukryło się za chmurami, gdzieniegdzie lekko prześwitując. Ludzie praktycznie nie wychodzili z domów, chyba, że wymagała tego ich sytuacja. O wiele bardziej woleli siedzieć w ciepłych pokojach, niż marznąć na ulicach.
Mimo to na jezdni panował mały korek, który ciągnął się jeszcze trzy przecznice dalej. Może nie byłoby w tym nic takiego, gdyby nie zniecierpliwiona para, która nerwowo spoglądała w przednią szybę.
- Ile mamy czasu do odlotu? – spytał Ron, mocniej zaciskając ręce na kierownicy.
Razem z Hermioną szukali trzy dni, aż w końcu znaleźli idealne miejsce na wypoczynek. Małe wysepki, położone na wschód od Afryki, dostępne tylko dla czarodziejów. Przyjęli ofertę, gdy tylko dowiedzieli się, że są wolne miejsca.
Teraz siedzieli w mugolskim samochodzie, próbując dostać się na lotnisko. Hermiona klęła, na czym świat stoi, wypominając sobie taką gafę. Ani ona, ani Ron nie odnowili licencji na teleportację zagraniczną, ponieważ nie spodziewali się, że gdziekolwiek wybiorą się, w najbliższej przyszłości. Czasem los płata figle.
Kobieta spojrzała na zegarek, oddychając z ulgą.
- Dwie godziny. Zdążymy.

*

- Jak Merlina kocham, to ostatni raz, kiedy leciałem samotolem!
- Samolotem, Ronaldzie.
Bardzo starała się, by jej głos brzmiał poważnie, ale patrząc na swojego chłopaka, musiała się roześmiać. Ron miał tak komicznie przerażoną minę, że nie sposób było się nie uśmiechnąć.
Kiedy dotarli na lotnisko, skierowali się do specjalnego wydziału linii lotniczych, które prowadziła grupka czarodziei. Szybko odebrali bilety, zajmując miejsca w samolocie.
Wspomniała mimochodem zdarzenie z owego środku transportu, gdy to Ron zaczął panikować podczas startu. Jakiś miły, starszy pan próbował mu powiedzieć, że to nic takiego, a pierwszy lot zawsze jest straszny, lecz rudzielec tylko nawrzeszczał na niego, sugerując masochistyczny tryb życia.
Zaśmiała się jeszcze głośniej, czym wkurzyła mężczyznę.
- Dzięki – prychnął. – Więcej tym czymś nie lecę!

*

Powiedzieć, że wyspa, na której się znaleźli, jest piękna, było wielkim niedopatrzeniem. Wysokie, rozłożyste drzewa porastały środkową część, zaś na plaży królowały kokosowe palmy. Całą wyspę pokrywała soczyście zielona, idealnie przystrzyżona trawa.
Domki, w których zatrzymywali się goście, były w całości wykonane z drewna. Mały pokoik, który był sypialnią zawierał dwuosobowe, mahoniowe łóżko, dwa fotele i stolik. Dwa, pojedyncze okna wpuszczały do pomieszczenia tysiące promieni, skutecznie oświetlając cały pokoik. Dwie pary drzwi prowadziły po kolei do małej łazienki z wanną i toaletą, zaś drugimi wychodziło się prosto na plażę.
Hermiona, jak zahipnotyzowana, wpatrywała się w przejrzysty ocean, którego fale obmywały drobniutki piasek. Poczuła, jak od tyłu obejmuje ją Ron.
- Pięknie tu – szepnął w jej włosy, a ona uśmiechnęła się lekko.
Wakacje czas zacząć!




sobota, 21 września 2013

Miniaturka I: Przez gazetę do serca

Witam!
To, co Wam zaraz zaprezentuję, nie było w moich planach. Jednakże wczoraj, na jakże ciekawej lekcji matematyki, naskrobałam z koleżanką „coś”. Dokładnie „coś”.
Nie jest ani ciekawe, ani zabawne (jakie w założeniu miało być), a całość błaga o szybką śmierć.
Wstawiam na specjalne życzenie Karoliny, która jest współautorką owego „cuda”.
Karolinko, ciesz się i nie pisz ze mną więcej!

Teraz parę informacji:
1. Miniaturki planuję co tydzień. Czasami będą jednoczęściowe, czasem kilku. Wszystko zależy od tego, co też najdzie Halt.
2. Zrobiłam coś, co ma imitować szablon. Jest lotów jak najniższych, wiem. Postaram się (w wolnej chwili) popracować nad wyglądem bloga.
3. Jeżeli przeczytałaś/-łeś, byłabym wdzięczna, gdybyś skomentowała/-wał. Będę wiedzieć, czy ktokolwiek to czyta, i czy nie wrócić do starego sposobu – katalog „Moje”, które czytają trzy osoby (Karolina, Zuza i Natalia – pozdrawiam Was, dziewczyny :) )

To chyba tyle…
Nie będę przedłużać, miłego czytania, jeżeli nie wyłączycie w połowie…
I po co to wstawiłam?

Halt Wenner

***

- O, Matko merlinowa! Ale on jest boski!

- Pff, raczej mega boski! Spójrz na to ciało… Roztapiam się.

- Mmm, takie ciacho, to ja chętnie schru…

- Witam, Mery, Wendy.

- Cześć, Hermiona. Na czym to ja… a, tak. Schrupałabym go!

- Kogo takiego?

- No nie mów, że nie przeglądałaś najnowszej „Czarownicy”!

- Nie...

- A żałuj!

- Och, pewnie. To o kim mówiłyście?

- O Draconie „Boskim” Malfoyu!

- CO?!

- Och, sama popatrz!

- …

- …

- …

- Hermiona! Gdzie idziesz?! Dopiero przy…

TRZASK!

- …szłaś.

*

Puk, puk.

- Proszę.

TRZASK!

- Granger! Te drzwi kosztowały fortunę!

- Jak mi przykro.

TRZASK!

- Robisz to specjalnie?

- Długo nad tym myślałeś. Co to jest?!

- Oczywiście, możesz usiąść. Pewnie, rzucaj we mnie gazetami. Co my tu… O, już wydrukowali!

- Nie denerwuj mnie!

- Hm?

- Sama twoja gęba zajmuje jedenaście stron!

- ŻE CO?!

- No właśnie!

- Miało być czternaście!


- MALFOY! 

- Rozumiem twoją złość, wybaczam te drzwi.

- Posłuchaj mnie!

- …

- No nareszcie. Jakim prawem twój wywiad zajmuje całe dwadzieścia stron?!

- Nie mam pojęcia. Miało być dwadzieścia pi…

- Nie o to mi chodzi!

- Hę?

- Tydzień temu wysłałam do „Czarownicy” artykuł, o podwyższeniu cen giełdowych, spowodowanych wzrostem ilość sieci firm, które tym samym eliminują te…

- Em, Granger?

- Tak?

- Możesz powtórzyć?

- Och, prościej mówiąc: zabrałeś mi przynajmniej cztery strony, dotyczące sytuacji naszego kraju!

- A mówisz to, bo…?

- Nic nie rozumiesz?! Przez to, że zachciało ci się wywiadu, ludzie nie dowiedzą się, że być może już niedługo, będą musieli iść z torbami!

- Wszyscy?

- Oczywiście, że nie!

- Czy ja pójdę, jak to określiłaś, z torbami?

- Ty? Chyba kpisz. Jesteś zastępcą Ministra Magii, śpisz na galeonach!

- Czy ty pójdziesz z torbami?

- Jestem twoją asystentką.

- Racja… Więc widzisz? Ja jestem bezpieczny, ty jesteś bezpieczna. Żyć nie umierać!

- Malfoy!

- Zaczyna mnie boleć głowa. Siedzę obok. Mówże ciszej, kobieto.

- Jesteś egoistą.

- A ty starą panną.

- Mam dwadzieścia siedem lat!

- No mówię…

- Kretyn!

- To wszystko?

- Nadęty dupek, który myśli tylko o sobie!

DZYŃ!

- O, przerwa na lunch! Żegnam, Granger!

- Ale…

TRZASK!

- No dupek, no.

*

- Hermiona? Hermiona, gdzie jesteś?

- Tutaj, Gin!

- O, hej! Coś się stało?

- Więcej niż „coś”!

- Och, dzięki, że urwałaś mnie z treningu! Ta harpia, Botty, działa mi na nerwy…

- Ginny…

- Przepraszam, mów.

- Spójrz na to.

- …

- …

- O…

- No właśnie!

- Wow…

- No wła… Co?

- Widziałaś to zdjęcie?

- Ginny!

- O, Merlinie. Co za ciało…

- Gin!

- Mogę zatrzymać tą gazetę?

- Miałaś mi pomóc!

- Zrobić ci odbitkę?

- …

- Oddaj!

TRZASK!

- Teraz wydawać galeona na „Czarownicę”. Dzięki, „przyjaciółko”.

*

TRZASK!

- Au! Hermiono, moje uszy!

- Przepraszam, Harry.

- Nie szkodzi. Co cię do mnie sprowadza.

- To.

- Eee, „Czarownica”?

- Czytaj, patrz, płacz.

- …

- …

- CO?!

- No właśnie!

- I nic mi nie powiedział?!

- No wła… CO?!

- Eee, nic.

- Harry.

- Naprawdę!

- Harry!

- No już, już. Mieliśmysiępodzielićtymwywiadem…

- Co?

- Eh, mieliśmy się podzielić tym wywiadem.

- …

- Hermiono?

- …

- Nie rób takiej miny, proszę.

- Dlaczego?

- Co: dlaczego?

- Dlaczego mam przyjaciół idiotów?!

TRZASK!

- Nie jestem idiotą…

*

- …

- …

- Ekhem.

- Merlinie, Malfoy! Ale mnie przestraszyłeś!

- Nie powiem, że jest mi przykro.

- Pff, przecież wiem. 

- …

- Czego chcesz?

- Schowaj pazury! Co powiesz na przyjacielską pogawędkę?

- Przyjacielską?

- Co powiesz na pogawędkę?

- Tak lepiej… Spadaj na drzewo.

- Chciałbym, ale jako twój przełożony, musze dbać o twoje samopoczucie.

- I dlatego wgapiasz się w mój biust?

- Nie, to poprawia moje samopoczucie.

- Zboczeniec.

- Cnotka.

- Mi pasuje.

- Mi niekoniecznie.

- …

- …

- Dobra, już nie mogę. Czego chcesz?

- Raczej ja powinienem o to zapytać.

- …?

- Masz minę, jakbyś zobaczyła dementora.

- Widzę codziennie. Powoli wysysa moją duszę, dodając nadgodziny i zawalając swoimi papierzyskami.

- Wypraszam sobie, miałem bardzo ważne spotkanie!

- Libacja alkoholowa z szefami departamentów?

- No przecież mówię.

- …

- Znam tę minę: Malfoy, jesteś kretynem.

- …

- Nie śmiej się.

- Nareszcie to przyznałeś.

- Wracając do ciebie, o co chodzi?

- Zręczna zmiana tematu, subtelnie.

- Z tego jestem znany. O co chodzi?

- Naprawdę muszę o tym rozmawiać? Na dodatek z tobą?

- Wal śmiało.

- …

- …

- …

- Dobrze, kiedy powiedziałem „wal śmiało”, chodziło mi o…

- Wiem o co, nie myśl sobie.

- To mów.

- Ale to nic nie zmieni.

- Wiem, ale wyrzucisz to z siebie.

- …

- Granger?

- …

- No mów.

- Artykuł. Chodzi o mój artykuł.

- I…?

- I tyle.

- …

- Malfoy?

- …                           

- Hej, Malfoy?

- Jesteś dziwna.

- No dziękuję bardzo!

- To tylko jakaś tam giełda i jacyś tam ludzie.

- Dla ciebie! A ja chcę ich ostrzec, co będzie, jeżeli duże firmy zaczną przejmować handel i rzemiosło!

- Tak, tak. Stracą pracę. Ale my nie.

- Ale oni tak!

- Ale…

- Nie odzywaj się.

- …

- …

- Naprawdę to takie ważne?

- Miałeś się nie odzywać.

- Odpowiedz.

- …

- …

- …

- …

- Tak.

*

- Patrz tutaj! O, tu!

- Nieźle. Ciekawe, nie powiem.

- Hej, Mery, Wendy.

- Hej, hej.

- Co tam… o nie! Znowu „Czarownica”?

- Mhm…

- Kto tym razem, Harry? Dean? Blaise?

- Nie.

- To kto?

- Nie kto, ale co.

- Co?

- No właśnie!

- Ale co?

- No… to.

- Oj, dajcie mi to.

- …

- …

- …

- Nie wierzę…

- Hermio…

TRZASK!

- …na.

- To niedługo będzie tradycja.

*

Puk, puk!

- We…

TRZASK!

- Witam, Granger.

- Skąd wiedziałeś, że to ja?

- Chyba po delikatności twych dłoni, zamykających moje kosztowne drzwi.

- Marudzisz.

- Co cię przysyła? Minister? Chęć zrobienia mi kawy? A może przyjacielski seks?

- Przyjacielski?

- A może seks?

- Raczej to.

- Och, co się stało? Nie rzuciłaś tą gazetą!

- …

- …

- I…?

- Ciekawe.

- To mój artykuł.

- Wiem.

- I…?

- No, ciekawy.

- Malfoy!

- Tak?

- Jak on się tam znalazł?

- Magia?

- Chcesz w łeb?

- Nie, spasuję.

- Czekam.

- Ja też.

- Na co?

- Na ten seks.

- Malfoy!

- Oj, tak. Właśnie tak będziesz krzyczeć.

- Malfoy.

- Symfonia dla mych uszu, kontynuuj.

- Odpowiedz.

- Eh, muszę?

- Tak.

- …

- Teraz.

- Zafiukałem do nich.

- I…?

- Poprosiłem…

- Ekhem.

- Wymusiłem… Tak lepiej? Żeby wydrukowali twój artykuł.

- Dlaczego?

- Hę?

- Nie udawaj głupszego, niż jesteś! Po cholerę to zrobiłeś?

- No, cóż… Liczyłem na hojne podziękowania z twojej strony.

- …

- I tyle.

- …

- …

- Dziękuję.

- Nie takie podziękowania miałem na my… Granger? Co ty robisz na moich kolanach?

- Dziękuję?

- Ach, to nie przeszkadzaj sobie.

*

- Gdzie jeszcze – OCH! – nie byliśmy?

- Re… regał.

- Mmm, Malfoy! TAK!



- Słyszysz coś?

- Nie.

- Kiedy ona tam weszła?

- Z trzy godziny temu…

- Myślisz, że oni…

- Wendy, proszę cię. Pewnie siedzą nad jakimiś papierzyskami albo już dawno się zabili.

- Racja.

*

- Nie wierzę…

- Co to… jak…

- Hej, dziewczyny!

- HERMIONA!

- Moje uszy!

- Co to ma być?!

- Co: co?

- TO!

- …

- …

- O, cholera…

- WYTŁUMACZ TO W TEJ CHWI…

TRZASK!

- …LI.

*

TRZASK!

- Gra…

- …

- Au, trafiłaś mnie gazetą!

- Czytaj.

- Już…

- …

- JAK?!

- Nie wiem!

- Przecież się ukrywaliśmy.

- Widać niezbyt subtelnie.

- Było minęło.

- ...

- …

- Co?

- No to.

- Zrywasz ze mną?!

- CO?!

- Co?

- Nie wiem.

- Ja też.

- …

- Czyli nie?

- Oczywiście!

- Czyli tak?!

- Nie!

- Acha…

- …

- …

- Pójdziesz ze mną na kawę?

- Do mnie czy do ciebie?

- Do kawiarni…

- O?

- Nie musimy się już ukrywać…

- O…

- Tak… To pójdziesz?

- Tak.

- Fajnie.

- Mhm.


BARDZO KULAWY KONIEC…

poniedziałek, 16 września 2013

Puk, puk. Można?

Witam!

Bardzo się cieszę, że wreszcie zdecydowałam się na założenie bloga. Sam pomysł na niego chodził mi pogłowie dzień i noc, skutecznie utrudniając myślenie nad innymi rzeczami.
Tematyką moich wypocin będzie parring Dramione. Dlaczego właśnie ten? Szczerze powiem, że nie mam pojęcia. Tylko niektóre historie, z nim związane, trafiają do mnie tak, że jestem w stanie w nie uwierzyć.
Na tym blogu nie będzie dłuższego opowiadania – wszystko, co tutaj znajdziecie to wszelakie miniaturki, odnoszące się do Dramione.
Nie znajdziecie tu także kilku innych rzeczy:
- Hermiony-Zmieniłam-Się-W-Seksbombę-Granger,
- Dracona-Łamię-Damskie-Serca-I-Jestem-Boski-Malfoy,
- historii rodem z amerykańskich seriali młodzieżowych.
Moje historyjki nie będą poważne i melancholijne – to nie mój styl, choć czasem coś takiego wyskrobę. Możecie liczyć na lekkie, raczej przyjemne opowiadanka ze szczęśliwym zakończeniem.

O sobie nie będę pisać – jestem zwyczajna i nic ciekawego mnie nie wyróżnia.

Mam nadzieję, że ktoś poczyta te moje wypociny…
Eh, dziękuję za uwagę.

Halt Wenner :)


(Tak, jestem dziewczyną, ale kocham imię Halt – nic nie poradzę…)

EDIT: Gapa ze mnie. I to straszna. Pierwszą miniaturkę planuję na sobotę 21.09 :)