Witam Was!
Przepraszam,
że dodaję tak późno, ale za cel honoru postawiłam sobie odwiedzenie babci :)
Ta część
jest pisana na szybko, chaotyczna, bez większego wpływu na fabułę, ale
jednocześnie wprowadzeniem do kolejnej. A tak zacznie toczyć się właściwa akcja
:)
Dziękuję
za komentarze pod poprzednią częścią – zmotywowały mnie na tyle, że kolejna
część jest już w połowie napisana. Dziękuję Wam!
Liczę na
opinie także tutaj, choć niewiele można powiedzieć o moich wypocinach.
Miłego
(oby!) czytania, pozdrawiam,
Halt
Wenner :)
PS.
Następna część albo w sobotę, albo w niedzielę – zobaczymy, jak potoczy się
życie :)
Uśmiechnięty Draco przekroczył próg swojego
domu. Zrzucił z ramion kurtkę, którą położył na fotelu.
Jego mieszkanko nie różniło się zbytnio od pokoi
dla gości – miało tylko jeszcze jeden pokój i małą kuchnię, połączoną z
jadalnią, a usytuowane było na wprost domków dla odwiedzających. Dominujące
zielenie przywodziły mu na myśl chwile, które spędził w Hogwarcie. Ślizgonem
zostaje się na całe życie.
Przejechał ręką po policzku, zatrzymując palec
wskazujący na brodzie. Jego myśli znowu nawiedziły te przeklęte obrazy.
Potrząsnął głową, jakby chcąc się ich pozbyć, lecz nie dało to pożądanego
efektu. Westchnął ciężko, podchodząc do dużego, kwadratowego okna. Miał stąd
widok na wszystkie domki. Odszukał wzrokiem jeden z nich, chcąc dostrzec jak
najwięcej szczegółów. Prawie się uśmiechnął, kiedy zobaczył niską kobietę,
siedzącą przed drzwiami wejściowymi. Rozglądała się po wyspie, co chwilę
pocierając zmarznięte ramiona. W pewnej chwili popatrzyła prosto na jego okno.
Draco widział, jak cała się spina, a policzki przybierają różowy kolor.
Uśmiechnął się ironicznie, wesoło machając do kobiety. Gdy to zobaczyła,
kiwnęła mu szybko głową i skierowała się do wejścia. Zniknęła w środku, głośno
zatrzaskując drzwi.
- Oj, Granger… - mruknął blondyn. Ostatni raz
spojrzał na miejsce, w którym przed chwilą stała Hermiona.
*
- Gdzie byłaś? – spytał Ron, kiedy brunetka
przekroczyła próg ich tymczasowego mieszkanka. Odłożył na stolik gazetę, którą
przed chwila przeglądał, przeciągając się.
Hermiona zdjęła kurtkę i buty, w pośpiechu
odpowiadając narzeczonemu:
- Na spacerze. Trochę czytałam – wyjaśniła,
wskazując mimochodem na książkę pod pachą. Rudzielec tylko pokiwał głową. Wstał
z fotela, podchodząc do drzwi od łazienki.
Kobieta jeszcze przez chwilę stała przy wejściu,
ale kiedy do jej uszu dotarł szum prysznica zaklęła szpetnie, zszarpując z
siebie apaszkę.
- Cholerny dupek? Co on sobie wyobraża?! –
mruczała pod nosem. Podeszła do małego saloniku, z ulgą siadając na fotelu.
Westchnęła cicho i podkurczyła nogi pod klatkę piersiową. Położyła głowę na
kolanach i zamknęła oczy, a towarzyszyły jej myśli, które skutecznie zagłuszały
wszystko inne.
*
Nowy dzień na wyspie powitał wszystkich pięknym,
bezchmurnym niebem i prażącym słońcem. Na plaży już od rana wylegiwali się
goście, zaś inni spędzali ten czas na spacerach.
Hermiona obudziła się wcześnie rano, ze
zdziwieniem zastając puste miejsce obok. Na poduszce Rona leżała mała kartka,
którą szybko chwyciła:
Skopiesz
mi tyłek, ale musiałem!
Idę się
uczyć surfować. Trzymaj kciuki.
Obym
przeżył, Ron
Przewróciła oczami. Przypomniało jej się, jak
przy każdej możliwej okazji rudzielec mówił o tym sporcie. Bardzo chciał się go
nauczyć, ale Hermiona skutecznie niwelowała jego palny. Teraz miał ku temu
wyśmienitą okazję. Brunetka postanowiła mu nie przerywać lekcji – w końcu, ona
też ma prawo odpocząć w samotności.
Zerwała się z łóżka, zaścielając je, i w biegu
złapała brązowe szorty i granatową koszulkę. Pobiegła do łazienki, zrzucając z
siebie piżamę.
Wzięła szybki prysznic, który maksymalnie ją
rozbudził. Ubrała się, a wychodząc z łazienki spojrzała mimochodem na lustro,
jak zawsze krzywiąc się widowiskowo.
- Gniazdo, nie włosy – mruknęła posępnie, biorąc
do ręki gumkę do włosów. Spięła loki i luźnego kucyka, jeszcze raz przeglądając
się w lustrze. – Ujdzie.
Założyła japonki i chwyciła torebkę. Już miała
wychodzić, kiedy w oczy rzuciła jej się kartka od Rona. Wzięła długopis i na
odwrotnej stronie napisała odpowiedź.
Jesteś
niemożliwy!
Idę na
spacer, nie czekaj na mnie,
Hermiona
Zostawiła kawałek papieru na stoliczku w salonie
i raźnym krokiem ruszyła w podróż.
*
Mimo iż taka się nie wydawała, wyspa była naprawdę
duża. Wąskie, kręte ścieżki przecinały się ze sobą, za każda z nich prowadziła
do nowego miejsca.
Hermiona już dobrą godzinę chodziła po jednej z
nich, z zachwytem patrząc na otaczające ją widoki. Nie mogła napatrzeć się na
cudowne kwiaty, które porastały spory kawałek ziemi. Wielobarwne, o dużych i
małych płatkach, wydawały jej się jakby wyrwane z przepięknej bajki. Podeszła
do jednego, malutkiego kwiatka, samotnie rosnącego na uboczu. Miał małe,
niebieskie płatki w kształcie kółeczek. Przyklęknęła przy nim, podpierając
glowę dłonią. Nie wiedziała czemu, ale to właśnie ten niepozorny kwiatuszek
zafascynował ją najbardziej.
- Widzę, że odkryłaś Narcissum.
Drgnęła i gwałtownie odwróciła głowę. Na
rosnącym nieopodal drzewu opierał się Draco, uważnie przyglądając się
poczynaniom kobiety.
Hermiona wstała z ziemi, otrzepując przy tym
swoje szorty. Poprawiła plecak, który zabrała na czas spaceru, podchodząc do
blondyna.
- Możesz powtórzyć, jak się nazywa? – spytała
grzecznie, kryjąc tym swoje zdenerwowanie. No, cóż. Jej szczytem marzeń nie
była rozmowa z Malfoyem. Tym bardziej na obszarze, w którym nikogo innego nie
ma.
Draco spojrzał na nią, przekrzywiając przy tym
głowę.
- Narcissum.
- Nigdy nie słyszałam o takiej roślinie –
przyznała Hermiona. Nigdy nie była dobra z zielarstwa, ale mogła poszczycić się
perfekcyjną znajomością drzew, krzewów i kwiatów.
- Nie dziwię ci się. Sam ją wyhodowałem – odparł
Draco, przenosząc swój wzrok na kwiatuszek. Brunetka już miała zadać kolejne
pytanie, ale powstrzymała się, gdy zobaczyła twarz Malfoya. Był chyba tego
nieświadomy, ale zacisnął usta w cienką linię, a jego oczy wyrażały ogromny ból.
Zaczęła się zastanawiać, co takiego mogło to spowodować, gdy do jej głowy
wpadła jedna, prosta myśl.
- Narcissum, jak narcyz… Albo Narcyza.
Jej cichy szept dobiegł do uszu blondyna,
boleśnie wbijając się w jego serce. Spuścił głowę, nie chcąc patrzeć dłużej na
roślinę.
- Tak. Ten kwiat powstał z myślą o niej.
Gratuluję znakomitej dedukcji. – Ostatnie zdanie wypowiedział z trudno schowaną
goryczą.
Hermiona zarumieniła się, wyrzucając sobie
nietakt.
- Ja… - zająknęła się. – Przepraszam. Nie
chciałam, żeby to zabrzmiało jak wymądrzanie się. Przepraszam.
Były ślizgom tylko machnął ręką, próbując
wyrzucić ze swojej głowy napływające wspomnienia.
- Było, minęło. Chcesz coś zobaczyć? – spytał,
podchodząc do niebieskiego kwiatuszka. Hermiona wahała się chwilę, ale szybko
podjęła decyzję. Raz kozie śmierć! Podeszła do klęczącego blondyna, który wyjął
z kieszeni różdżkę. Zaciekawiona przypatrywała się, jak szepcze pod nosem
nieznane jej zaklęcia.
Niepozorna roślinka zaczęła rosnąć. Pięła się
górę, uwalniając przy tym coraz to nowe listki i kwiaty. Przeistoczyła się w
niewielkie drzewko, które zdobiły teraz prześliczne, niebieskie płatki.
Kobieta odwróciła się zachwycona, w stronę
uśmiechniętego ironicznie blondyna. Posłał mu pytające spojrzenie, na które
wzruszył jedynie ramionami.
- No co? Taka tam sztuczka i tyle – powiedział
nonszalancko, wypinając dumnie pierś.
Po chwili można było usłyszeć dwa, zmieszane ze
sobą śmiechy.
Fajna miniaturka :-) Czekam na następną część :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miły komentarz :)
Usuń^^ uwielbiam dramione ^^ a szczególnie Draco xD Od razu skapowałam, że chodzi o Narcyzę :D Główka pracuje (nie zawsze ale pozostawmy to bez kom). Świetnie piszesz. Bardzo, bardzo dobrze ^^ Zachwycająco xD więcej określeń nie podam, bo co bd. później pisać? :P Szybko się, czyta. Lekkość się czuje. Widać, że to dla ciebie pyszna bułka z masłem, której konsumowanie sprawia ci przyjemność :D (Diaweria co za porównanie :D)
OdpowiedzUsuńZapraszam też do siebie :) Możesz mnie informować o nowych notkach?
http://jestes-moja-nadzieja.blogspot.com/
Poetyckie porównanie, nie ma co :D
UsuńMiło mi, że Ci się podobało. Krucho u mnie z czasem, ale postaram się w wolnej chwili zajrzeć na Twój blog.
Pozdrawiam :)
Koffana, mówiłam, że dzisiaj skomentuję :D
OdpowiedzUsuńJa nie wiem jak to robisz, ale zaczęłaś pisać lepiej ode mnie :( Jestem dumna!
Draco cudowny, Hermionka naturalna, a Ron surfuje. Lajcik na maksa ;)
Dodawaj kolejną część szybko! A jak nie zdążysz napisać, to dawaj inną miniaturkę :D
Pozdrawiam gorąco i cieplutko, z pokoju wypełnionego notatkami z chemii... Życie jest okrutne ;__;
Karolcia :)
Mrau, internety na polskim :D
UsuńDziękuję, kochana, że komentujesz! I że zaglądaPatrz sz mi teraz przez ramię... Patrz w swój zeszyt! :D
Super! Bardzo mi się podobało. :D To słodkie, że Draco wyhodował ten kwiat i nazwał go po mamie. :3 Uroczy. *_*
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że szybko wydarzy się coś więcej pomiędzy nim, a Herm. :P A Ron to niech pojedzie na jakąś wycieczkę i się zgubi. xD Ach, marzenia... :D
Ściskam. :**
Ana M.
Zapraszam: http://the-formula-for-happiness.blogspot.com/ :P
Ciekawa forma wydarzeń. Od koleżanki usłyszałam, żeby go rekin pożarł podczas surfowania :D
UsuńDziękuję za miły komentarz :)
Też pomysł. :P Ważne, żeby już nie wrócił! xD
UsuńPozdrawiam,
Ana M.
Cudna miniaturka.
OdpowiedzUsuńUfam, że Ron zaginie w tajemniczych okolicznościach, a Hermiona będzie z Draco xD
Mam nadzieję, że ciąg dalszy nastąpi, hmm? ;)
Wybacz, że tak krótko, ale dopiero odkryłam Twojego bloga i lecę czytać dalej.
Pozdrawiam i życzę dużo weny twórczej :)