sobota, 12 października 2013

Miniaturka II: Rajskie wakacje III

Witam Was!
Przepraszam, że dodaję tak późno, ale za cel honoru postawiłam sobie odwiedzenie babci :)
Ta część jest pisana na szybko, chaotyczna, bez większego wpływu na fabułę, ale jednocześnie wprowadzeniem do kolejnej. A tak zacznie toczyć się właściwa akcja :)
Dziękuję za komentarze pod poprzednią częścią – zmotywowały mnie na tyle, że kolejna część jest już w połowie napisana. Dziękuję Wam!
Liczę na opinie także tutaj, choć niewiele można powiedzieć o moich wypocinach.

Miłego (oby!) czytania, pozdrawiam,
Halt Wenner :)

PS. Następna część albo w sobotę, albo w niedzielę – zobaczymy, jak potoczy się życie :)

Uśmiechnięty Draco przekroczył próg swojego domu. Zrzucił z ramion kurtkę, którą położył na fotelu.
Jego mieszkanko nie różniło się zbytnio od pokoi dla gości – miało tylko jeszcze jeden pokój i małą kuchnię, połączoną z jadalnią, a usytuowane było na wprost domków dla odwiedzających. Dominujące zielenie przywodziły mu na myśl chwile, które spędził w Hogwarcie. Ślizgonem zostaje się na całe życie.
Przejechał ręką po policzku, zatrzymując palec wskazujący na brodzie. Jego myśli znowu nawiedziły te przeklęte obrazy. Potrząsnął głową, jakby chcąc się ich pozbyć, lecz nie dało to pożądanego efektu. Westchnął ciężko, podchodząc do dużego, kwadratowego okna. Miał stąd widok na wszystkie domki. Odszukał wzrokiem jeden z nich, chcąc dostrzec jak najwięcej szczegółów. Prawie się uśmiechnął, kiedy zobaczył niską kobietę, siedzącą przed drzwiami wejściowymi. Rozglądała się po wyspie, co chwilę pocierając zmarznięte ramiona. W pewnej chwili popatrzyła prosto na jego okno. Draco widział, jak cała się spina, a policzki przybierają różowy kolor. Uśmiechnął się ironicznie, wesoło machając do kobiety. Gdy to zobaczyła, kiwnęła mu szybko głową i skierowała się do wejścia. Zniknęła w środku, głośno zatrzaskując drzwi.
- Oj, Granger… - mruknął blondyn. Ostatni raz spojrzał na miejsce, w którym przed chwilą stała Hermiona.

*

- Gdzie byłaś? – spytał Ron, kiedy brunetka przekroczyła próg ich tymczasowego mieszkanka. Odłożył na stolik gazetę, którą przed chwila przeglądał, przeciągając się.
Hermiona zdjęła kurtkę i buty, w pośpiechu odpowiadając narzeczonemu:
- Na spacerze. Trochę czytałam – wyjaśniła, wskazując mimochodem na książkę pod pachą. Rudzielec tylko pokiwał głową. Wstał z fotela, podchodząc do drzwi od łazienki.
Kobieta jeszcze przez chwilę stała przy wejściu, ale kiedy do jej uszu dotarł szum prysznica zaklęła szpetnie, zszarpując z siebie apaszkę.
- Cholerny dupek? Co on sobie wyobraża?! – mruczała pod nosem. Podeszła do małego saloniku, z ulgą siadając na fotelu. Westchnęła cicho i podkurczyła nogi pod klatkę piersiową. Położyła głowę na kolanach i zamknęła oczy, a towarzyszyły jej myśli, które skutecznie zagłuszały wszystko inne.

*

Nowy dzień na wyspie powitał wszystkich pięknym, bezchmurnym niebem i prażącym słońcem. Na plaży już od rana wylegiwali się goście, zaś inni spędzali ten czas na spacerach.
Hermiona obudziła się wcześnie rano, ze zdziwieniem zastając puste miejsce obok. Na poduszce Rona leżała mała kartka, którą szybko chwyciła:

Skopiesz mi tyłek, ale musiałem!
Idę się uczyć surfować. Trzymaj kciuki.

Obym przeżył, Ron

Przewróciła oczami. Przypomniało jej się, jak przy każdej możliwej okazji rudzielec mówił o tym sporcie. Bardzo chciał się go nauczyć, ale Hermiona skutecznie niwelowała jego palny. Teraz miał ku temu wyśmienitą okazję. Brunetka postanowiła mu nie przerywać lekcji – w końcu, ona też ma prawo odpocząć w samotności.
Zerwała się z łóżka, zaścielając je, i w biegu złapała brązowe szorty i granatową koszulkę. Pobiegła do łazienki, zrzucając z siebie piżamę.
Wzięła szybki prysznic, który maksymalnie ją rozbudził. Ubrała się, a wychodząc z łazienki spojrzała mimochodem na lustro, jak zawsze krzywiąc się widowiskowo.
- Gniazdo, nie włosy – mruknęła posępnie, biorąc do ręki gumkę do włosów. Spięła loki i luźnego kucyka, jeszcze raz przeglądając się w lustrze. – Ujdzie.
Założyła japonki i chwyciła torebkę. Już miała wychodzić, kiedy w oczy rzuciła jej się kartka od Rona. Wzięła długopis i na odwrotnej stronie napisała odpowiedź.

Jesteś niemożliwy!
Idę na spacer, nie czekaj na mnie,

Hermiona

Zostawiła kawałek papieru na stoliczku w salonie i raźnym krokiem ruszyła w podróż.

*

Mimo iż taka się nie wydawała, wyspa była naprawdę duża. Wąskie, kręte ścieżki przecinały się ze sobą, za każda z nich prowadziła do nowego miejsca.
Hermiona już dobrą godzinę chodziła po jednej z nich, z zachwytem patrząc na otaczające ją widoki. Nie mogła napatrzeć się na cudowne kwiaty, które porastały spory kawałek ziemi. Wielobarwne, o dużych i małych płatkach, wydawały jej się jakby wyrwane z przepięknej bajki. Podeszła do jednego, malutkiego kwiatka, samotnie rosnącego na uboczu. Miał małe, niebieskie płatki w kształcie kółeczek. Przyklęknęła przy nim, podpierając glowę dłonią. Nie wiedziała czemu, ale to właśnie ten niepozorny kwiatuszek zafascynował ją najbardziej.
- Widzę, że odkryłaś Narcissum.
Drgnęła i gwałtownie odwróciła głowę. Na rosnącym nieopodal drzewu opierał się Draco, uważnie przyglądając się poczynaniom kobiety.
Hermiona wstała z ziemi, otrzepując przy tym swoje szorty. Poprawiła plecak, który zabrała na czas spaceru, podchodząc do blondyna.
- Możesz powtórzyć, jak się nazywa? – spytała grzecznie, kryjąc tym swoje zdenerwowanie. No, cóż. Jej szczytem marzeń nie była rozmowa z Malfoyem. Tym bardziej na obszarze, w którym nikogo innego nie ma.
Draco spojrzał na nią, przekrzywiając przy tym głowę.
- Narcissum.
- Nigdy nie słyszałam o takiej roślinie – przyznała Hermiona. Nigdy nie była dobra z zielarstwa, ale mogła poszczycić się perfekcyjną znajomością drzew, krzewów i kwiatów.
- Nie dziwię ci się. Sam ją wyhodowałem – odparł Draco, przenosząc swój wzrok na kwiatuszek. Brunetka już miała zadać kolejne pytanie, ale powstrzymała się, gdy zobaczyła twarz Malfoya. Był chyba tego nieświadomy, ale zacisnął usta w cienką linię, a jego oczy wyrażały ogromny ból. Zaczęła się zastanawiać, co takiego mogło to spowodować, gdy do jej głowy wpadła jedna, prosta myśl.
- Narcissum, jak narcyz… Albo Narcyza.
Jej cichy szept dobiegł do uszu blondyna, boleśnie wbijając się w jego serce. Spuścił głowę, nie chcąc patrzeć dłużej na roślinę.
- Tak. Ten kwiat powstał z myślą o niej. Gratuluję znakomitej dedukcji. – Ostatnie zdanie wypowiedział z trudno schowaną goryczą.
Hermiona zarumieniła się, wyrzucając sobie nietakt.
- Ja… - zająknęła się. – Przepraszam. Nie chciałam, żeby to zabrzmiało jak wymądrzanie się. Przepraszam.
Były ślizgom tylko machnął ręką, próbując wyrzucić ze swojej głowy napływające wspomnienia.
- Było, minęło. Chcesz coś zobaczyć? – spytał, podchodząc do niebieskiego kwiatuszka. Hermiona wahała się chwilę, ale szybko podjęła decyzję. Raz kozie śmierć! Podeszła do klęczącego blondyna, który wyjął z kieszeni różdżkę. Zaciekawiona przypatrywała się, jak szepcze pod nosem nieznane jej zaklęcia.
Niepozorna roślinka zaczęła rosnąć. Pięła się górę, uwalniając przy tym coraz to nowe listki i kwiaty. Przeistoczyła się w niewielkie drzewko, które zdobiły teraz prześliczne, niebieskie płatki.
Kobieta odwróciła się zachwycona, w stronę uśmiechniętego ironicznie blondyna. Posłał mu pytające spojrzenie, na które wzruszył jedynie ramionami.
- No co? Taka tam sztuczka i tyle – powiedział nonszalancko, wypinając dumnie pierś.
Po chwili można było usłyszeć dwa, zmieszane ze sobą śmiechy.



10 komentarzy:

  1. Fajna miniaturka :-) Czekam na następną część :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. ^^ uwielbiam dramione ^^ a szczególnie Draco xD Od razu skapowałam, że chodzi o Narcyzę :D Główka pracuje (nie zawsze ale pozostawmy to bez kom). Świetnie piszesz. Bardzo, bardzo dobrze ^^ Zachwycająco xD więcej określeń nie podam, bo co bd. później pisać? :P Szybko się, czyta. Lekkość się czuje. Widać, że to dla ciebie pyszna bułka z masłem, której konsumowanie sprawia ci przyjemność :D (Diaweria co za porównanie :D)
    Zapraszam też do siebie :) Możesz mnie informować o nowych notkach?
    http://jestes-moja-nadzieja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poetyckie porównanie, nie ma co :D
      Miło mi, że Ci się podobało. Krucho u mnie z czasem, ale postaram się w wolnej chwili zajrzeć na Twój blog.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Koffana, mówiłam, że dzisiaj skomentuję :D
    Ja nie wiem jak to robisz, ale zaczęłaś pisać lepiej ode mnie :( Jestem dumna!
    Draco cudowny, Hermionka naturalna, a Ron surfuje. Lajcik na maksa ;)

    Dodawaj kolejną część szybko! A jak nie zdążysz napisać, to dawaj inną miniaturkę :D
    Pozdrawiam gorąco i cieplutko, z pokoju wypełnionego notatkami z chemii... Życie jest okrutne ;__;

    Karolcia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mrau, internety na polskim :D
      Dziękuję, kochana, że komentujesz! I że zaglądaPatrz sz mi teraz przez ramię... Patrz w swój zeszyt! :D

      Usuń
  4. Super! Bardzo mi się podobało. :D To słodkie, że Draco wyhodował ten kwiat i nazwał go po mamie. :3 Uroczy. *_*
    Mam nadzieję, że szybko wydarzy się coś więcej pomiędzy nim, a Herm. :P A Ron to niech pojedzie na jakąś wycieczkę i się zgubi. xD Ach, marzenia... :D
    Ściskam. :**
    Ana M.

    Zapraszam: http://the-formula-for-happiness.blogspot.com/ :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa forma wydarzeń. Od koleżanki usłyszałam, żeby go rekin pożarł podczas surfowania :D
      Dziękuję za miły komentarz :)

      Usuń
    2. Też pomysł. :P Ważne, żeby już nie wrócił! xD
      Pozdrawiam,
      Ana M.

      Usuń
  5. Cudna miniaturka.
    Ufam, że Ron zaginie w tajemniczych okolicznościach, a Hermiona będzie z Draco xD
    Mam nadzieję, że ciąg dalszy nastąpi, hmm? ;)
    Wybacz, że tak krótko, ale dopiero odkryłam Twojego bloga i lecę czytać dalej.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny twórczej :)

    OdpowiedzUsuń