Hej…
Jestem
lekko zawiedziona… Prawie tysiąc wyświetleń, a komentarzy jak kot napłakał :(
Trochę mi przykro.
Ta część
jest taka sobie – nie chciało mi się pisać, ale dzięki Karolince skończyłam. Jesteś
najlepsza!
Dziękuję
wszystkim, którzy skomentowali poprzednią część – to dużo dla mnie znaczy :)
Następna w
sobotę albo wcześniej. Zobaczę, czy się wyrobię.
Miłego
czytania. Liczę na komentarze!
Pozdrawiam,
Halt Wenner :)
*
- Ron, pospiesz się!
Dni na wyspie mijały wolno i niezwykle
przyjemnie. Mimo iż byli tu dopiero dwa dni, pokochali to miejsce. Wszystko
było tu magiczne i fantastyczne.
Hermiona stała pod drzwiami do łazienki,
bezskutecznie stukając nie dłonią. Razem z Ronem umówili się, że pójdą razem na
tutejsze przyjęcie z okazji Święta Plonów. Dzień ten był wyjątkowy dla
mieszkańców wyspy, dlatego co roku organizowali wielką imprezę z pokazami
ludowych tańców i sztucznych ognii.
- Ron! – Jeszcze raz zapukała do drzwi, coraz
bardziej się niecierpliwiąc. Usłyszała tylko stłumione „zaraz”, dlatego z
ciężkim westchnieniem opadła na jeden z foteli.
Kiedy tak siedziała, jej myśli nawiedziło jedno,
niezbyt przyjemne wspomnienie.
*
Hermiona
rozpakowywała swoją walizkę, układając rzeczy na półkach i odkładając ręczniki,
kosmetyczkę i piżamę na łóżko, by później zanieść rzeczy do łazienki. Jej
chłopak właśnie brał prysznic, dlatego postanowiła zająć się ich rzeczami.
Podeszła
do drzwi, lekko w nie pukając.
-
Rozpakować twoje rzeczy? – spytała, nasłuchując odpowiedzi Rona.
- Jakbyś
mogła.
Uśmiechnęła
się pobłażliwie, podchodząc do walizki rudzielca. Kiedy ją otworzyła, skrzywiła
się mocno, widząc jej stan. Pomięte, byle jak włożone rzeczy.
Cały Ron,
pomyślała, wyjmując kolejne ubrania. Właśnie miała podnieść jego błękitną
koszulę, gdy usłyszała, jak coś upada na podłogę. Rozejrzała się w poszukiwaniu
przedmiotu, ale kiedy go znalazła, stanęła jak spetryfikowana, upuszczając na
ziemię koszulę Rona.
Mały,
srebrny pierścionek, z rubinowym oczkiem, leżał przed nią i bezwstydnie
wwiercał się w podświadomość Hermiony.
*
Wzdrygnęła się, przypominając sobie moment, w
którym spojrzała na biżuterię.
Czy Ron chciał się jej oświadczyć? Prychnęła, to
raczej oczywiste. Ale… czy ona tego chciała?
*
- Ślicznie wyglądasz – powiedział Ron,
odwracając głowę w stronę kobiety.
Szli właśnie wąską, żwirową dróżką, która
prowadziła przez zielone trawy prosto do miejsca spotkania. Hermiona
uśmiechnęła się lekko, próbując ukryć zdenerwowanie. Specjalnie wybrała tą
sukienkę, by Ron nie zaczął jej komplementować. Nie tylko ją to peszyło, ale
czuła, że nie zasłużyła na te pochwały. Zwyczajna granatowa sukienka na grubych
ramiączkach, kończąca się przed kolanem. Ot, zwyczajna szmatka.
- Przestań, Ron. – Chciała zakończyć ten temat,
ale jak na złość, mężczyzna postanowił kontynuować.
- Mówię poważnie! – żachnął się, mocniej
obejmując Hermionę. – Mam najpiękniejszą dziewczynę na całym świecie, ale…
Spojrzała na niego zdziwiona, kiedy przystanął i
urwał w pół słowa. Chyba był lekko zagubiony, bo patrzył wszędzie, tylko nie na
nią.
- O co chodzi? – spytała powoli, czując, jak z
każdą minutą, jej serce bije coraz głośniej.
- Raczej o kogo… - szepnął, klękając na jedno
kolano.
Nie… Nie,
nie, nie! Nie rób tego, Ron! NIE!
- Hermiono, wyjdziesz za mnie?
*
Serce nigdy nie biło tak szybko, a dłonie nie
pociły się jak teraz. W napięciu patrzyła na mężczyznę – jej chłopaka – który
właśnie poprosił o jej rękę.
Wszystkie wątpliwości ułożyły się w jedną, tak
bardzo prawdziwą myśl.
Kocham go…
ale jak barta.
Zawsze marzyła, że ta chwila będzie jedną z tych
najpiękniejszych. Że jej mężem zostanie ktoś, kogo kocha bezgranicznie i kto
pokocha ją – ze wszystkimi wadami i zaletami. A teraz nie wiedziała, co
powiedzieć.
Rozum podpowiadał, że ma się zgodzić. Dzięki
temu ustabilizują się, wreszcie dopełnią rytuał „chodzenia ze sobą”, wezmą
ślub. A potem będą mieli gromadkę dzieci, wnuków, prawnuków…
Serce mówiło, żeby tego nie robiła. Nie
skrzywdzi tylko siebie – Ron ucierpi bardziej. On ją kocha. Jej serce, jeszcze
niezdobyte, czeka na kogoś innego. Kogoś mniej ronowego.
Walczyła ze sobą, sama nie wiedząc, czego chce.
Stabilizacja,
uczucie. Stabilizacja, uczucie. Stabilizacja…
- Tak.
W tym momencie wszystko runęło. Marzenia się skończyły,
a rozpoczęte zostało prawdziwe, szare życie.
Pamiętała tylko swoje łzy i opiekuńcze ramiona
rudzielca.
*
- Już dobrze? – spytał Ron, kiedy otarła
ostatnią, słoną kroplę.
Pokiwała tylko głową, niezdolna do wyduszenia
żadnego słowa. Przełykała właśnie swoją osobistą porażkę, z którą od teraz musi
żyć.
- Chodźmy, bo się spóźnimy.
Nie pamiętała, jak doszła na miejsce imprezy,
ale kiedy się tam znalzła, natychmiast zajęła wolne miejsce, czując jak nogi
uginają się pod naporem emocji. Zaraz obok usiadł Ron, radośnie uśmiechając się
do narzeczonej.
Narzeczona…
Merlinie, jak to brzmi, pomyślała, niemrawo odwzajemniając uśmiech.
Weasley już miał zacząć rozmowę, kiedy panującą
wokoło ciszę przerwały głośne oklaski. Na scenę wyszedł wysoki brunet, dzierżąc
w dłoni mikrofon. Wyciągnął przed siebie ręce tak, jakby próbował objąć
wszystkich zgromadzonych. Hermionie przypomniał się Dumbledore, który wykonywał
podobny gest podczas uczty powitalnej. Część starconego humoru wróciła na swoje
miejsce.
- Witajcie – zaczął mężczyzna – na kolejnym z
rzędu Święcie Plonów! – Kolejne oklaski rozbrzmiały, szybko uspokojone przez
bruneta. – Pragnę wszystkim serdecznie podziękować za przybycie – bez was, ta
wyspa by nie istniała! – Radosny uśmiech rozświetlił jego twarz. – A teraz
powitajmy gorąco właściciela tego pięknego dobytku! Proszę państwa – Dracon
Malfoy!
*
Goście wyspy wstali ze swoich miejsc, by
oklaskami powitać właściciela.
Hermiona wpatrywała się w blondyna wielkimi
oczami, wstrzymując okrzyk zaskoczenia. Nie mniej głupią minę miał Ron, którego
szeroko rozwarte usta zwróciły uwagę starszej pani.
- Zamknij buzię, chłopcze, bo ci mucha wleci! –
pouczyła go, wyniośle zadzierając głowę do góry.
Mężczyzna nie posłuchał jej, lecz dalej
wpatrywał się w byłego wroga.
Draco niewiele się zmienił. Poza tym, że urósł i
nabrał doroślejszego wyglądu, prezentował się tak, jak za czasów szkoły. Może
oprócz ubrania, którym nie była idealnie wykrojona szata, lecz luźne dżinsy i
szara, bawełniana koszula.
Jednak najdziwniejszym zjawiskiem, było
zobaczenie Malfoya, który się uśmiecha. Prawdziwie i szczerze, patrząc przy tym
na każdego z gości.
Kiedy zatrzymał spojrzenie na siedzącej parze,
coś jakby się zmieniło. Wesołość zniknęła z wyrazu jego twarzy, a zastąpiła go
wyniosłość i pogarda.
Blondyn otrząsnął się szybko, przybierając na
usta promienny uśmiech.
- Witam, moi drodzy – zaczął, a Hermiona
otworzyła szerzej oczy. To nic, że sam Malfoy się nie zmienił. Jego głos był
nieziemski. Niski i dojrzały, męski. Otrząsnęła się jednak szybko, próbując
skupić się na przemowie byłego Ślizgona. – Cóż mogę powiedzieć? Cieszę się, że
widzę tyle starych i nowych twarzy. – Wymownie spojrzał w kierunku Rona i
Hermiony. – Nie będę przedłużać mojego monologu – znacie to pewnie na pamięć.
„Jestem wzruszony, nie spodziewałem się” i tak dalej. – Goście zachichotali
cicho, zaś Draco szerzej się uśmiechnął. – Mogę powiedzieć tylko tyle: bawcie
się dobrze!
Kolejne oklaski wybuchły, jak petardy. W całej
ich salwie brakowało tylko dwóch par rąk.
*
- Widziałaś to? – spytał Ron, kiedy Malfoy
zniknął za sceną. Kobieta pokiwała głową, przykładając rękę do skroni.
- Wpakowaliśmy się w paszczę gada – mruknęła.
W całym zgiełku, który towarzyszył im podczas
przygotowań do wakacji, nie sprawdziła, kto jest właścicielem wyspy. Bo i po
co? Teraz żałowała jak nigdy, obiecując sobie, że za każdym kolejnym razem
zobaczy dokładnie, do kogo należy dany kurort.
- Idę po coś do picia, bo na trzeźwo tego nie
zniosę – usłyszała głos Rona, a zaraz potem szuranie odsuwanego krzesła.
Mężczyzna zniknął w tłumie gości, okupujących bar, zaś ona westchnęła ciężko,
podpierając głowę ręką.
Siedziała tak dobre parę minut, kiedy miejsce
obok lekko się poruszyło. Nie spojrzała nawet w tamtą stronę, nawijając na
palec kosmyk włosów.
- Co wziąłeś? – spytała bez większego
zainteresowania.
- Hm, ostatnio lek na uspokojenie, gdy
zobaczyłem ciebie i Weasleya.
Oczy Hermiony osiągnęły rozmiary galeonów, a
palec zastygł we włosach. To nie był Ron. Ten głos należał do Malfoya.
Klnąc, na czym świat stoi, odwróciła się powoli,
napotykając kpiące spojrzenie blondyna. Uśmiechał się ironicznie, taksując
Hermionę z dołu do góry. Zatrzymał się w końcu na jej oczach, cmokając z
aprobatą.
- No, przyznam ci, Granger, że jest coraz
lepiej. Zaczynasz wyglądać jak kobieta – skomentował złośliwie, zakładając ręce
na piersi.
Ten komentarz jakby otrzeźwił Hermionę,
zwracając jej bojowego ducha. Zdarła wyżej głowę, tak, by mogła być prawie na
równi z blondynem.
- Dziękuję za komplement. Ty jednak, nadal
wyglądasz jakbyś wpadł do wiadra z utleniaczem. – Uśmiechnęła się słodko.
Widziała, jak z twarzy Dracona, powoli znika uśmieszek, a zastępuje go wściekły
grymas.
- Igrasz z ogniem – syknął, nachylając się nad
kobietą.
- Miałam no to nadzieję.
- Wkurzasz mnie.
- Nawzajem.
Oboje sztyletowali się spojrzeniami, próbując
być lepszym od tego drugiego. Draco górował nad Hermioną, prawie dotykając jej
czoła czubkiem nosa. Po chwili, która w ich mniemaniu trwała wieczność,
odsunęli się od siebie jak najdalej.
- Co tu robisz? – spytał Malfoy, wyczekująco
spoglądając na Hermionę. Kobieta prychnęła głośno, wskazując ręką przed siebie.
- A co ja tu mogę robić? Przyjechałam na
wakacje!
- Na moją wyspę?
Czyżbyś się stęskniła? – Wredny uśmiech powrócił na jego twarz, nadając jej
lekko upiorny wygląd.
- Uwierz mi – gdybym wiedziała, że wyspa jest
twoja, moja stopa nie postawiłaby tu ani kroku!
Draco już otwierał usta, by kontynuować tą mała
kłótnię, kiedy zza jego pleców wydobyło się znaczące chrząkniecie. Odwrócił się
powoli, żałując, że to zrobił.
Ron Weasley stał z dwoma szklankami, nagląco
potupując nogą. Jego lewa brew podjechała wysoko do góry, zaś usta wykrzywiły
się nieznacznie.
- Malfoy. – Mężczyzna skinął lekko głową, nie
chcąc zaczynać niepotrzebnych przepychanek. Postawił na stoliku dwa napoje,
podając jeden narzeczonej.
Zapanowała niezręczna cisza, podczas której
każdy myślał o czym innym. Dylematem Hermiony było spławienie Malfoya. Draco
chciał pozbyć się Rona, by jeszcze trochę pomęczyć brunetkę, zaś Weasley
pragnął na osobności porozmawiać z Hermioną.
W końcu blondyn wstał od stołu, zwalniając
miejsce Ronowi. Ukłonił się lekko kobiecie, nie zapominając o kpiącym uśmiechu,
i odszedł w kierunku baru.
Rudzielec usiadł ciężko na krześle, patrząc za
oddalającym się Malfoyem.
- My to mamy szczęście, nie ma co!
*
Od odkrycia, kto zarządza wyspą, humor pary
pogorszył się. Nie dość, że widzieli Dracona na każdym kroku, to blondyn
nawiązywał z nimi rozmowy, w których jawnie adorował Hermionę. Tym samym
wkurzając Rona.
Kobieta także nie była z tego zadowolona, choć
przyznać musiała, że takiej ilości pochwał nie usłyszała nigdy. Ładne kości
policzkowe, delikatne dłonie i zniewalający uśmiech, były tak inne od „ładnie
wyglądasz” Rona. Jeszcze nigdy nie słyszała czegoś takiego, a kiedy już tego
doświadczała, Dracon zawsze patrzył jej głęboko w oczy, zniżając głos. Nie
mogła nic poradzić, że te proste gesty wywoływały u niej ciarki i cięższy
oddech.
Teraz siedziała na plaży, trzymając w rękach
książkę. Nie mogła się skupić na czytaniu, dlatego wpatrywała się w fale.
Morska piana unosiła się na powierzchni, tworząc rozmaite kształty. Wytężyła
wzrok, kiedy zarejestrowała, że jedna z nich przybiera dziwny wygląd. Podeszła
bliżej brzegu, zostawiając książkę na piasku, jednak szybko się zatrzymała.
Wytrzeszczyła oczy, widząc co takiego uformowało się na falach. Nawet nie
poczuła, kiedy na jej twarz wstępuje krwisty rumieniec – prędko wróciła po
lekturę, kierując się w stronę domku.
Kształt szybko zniknął, wtapiając się w
przezroczyste morze. Zza jednej palmy wyszła wysoka sylwetka mężczyzny. Patrzył
na Hermionę, póki ta nie zniknęła w gąszczu traw i krzaków. Draco uśmiechnął
się zwycięsko, chowając różdżkę do kieszeni.
Malfoy, jesteś genialny, zdążył pomyśleć, nim
powędrował w stronę hotelu.
Fajna miniaturka :-) Czekam na kolejną część !!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńObiecuję skomentować nowe notki u Ciebie, kiedy znajdę czas :D
Podoba mi się, chociaż jak czytam o tym, że Ron oświadcza się Hermionie... FUJFUJFUJ. Ble. Stre. Fle.
OdpowiedzUsuńNo.
Nie lubię połączenia Rona i Hermiony. :D
No i pojawił się Draco, nareszcie! <3
Czekam na kolejną część i zapraszam do mnie, gdzie pojawiła się, myślę, dość oryginalna miniaturka. :D
Pozdrawiam,
Vilene (nie-pytaj-mnie-o-jutro.blogspot.com)
Oj, proszę u mnie nie obrażać Roniastego - bardzo lubię jego postać :D
UsuńDraco będzie dużo w kolejnej części ;)
Dziękuję za komentarz. Jeżeli znajdę chwilę czasu, na pewno do Ciebie wpadnę :)
SUper Miniatruka, a właściwie druga z jej, no właśnie ile części przewidujesz:>? Bardzo fajnie sie czyta!
OdpowiedzUsuńMyślałam, że Miona jednak odmówi Rudzielcowi ale tu niespodzianka:D! Chociaż czuję w kościach, że historia dopieo się rozkręca:D!
Czekam na następnym rozdział!
Pozdrawaim!
Oj, nie wiem, ile będzie części. Raczej sporo, ponieważ mam na tą miniaturkę tyle pomysłów, że na pewno nie zmieszczę się w pięciu czy sześciu :)
UsuńHej ;)
OdpowiedzUsuńTak ja mówiłam zaglądam z powrotem i powiem że miniaturka wyszła ci fajnie, jeśli dopiero zaczynasz z blogowaniem to bardzo duży plus skoro już z początku wychodzę ci takie a nie inne ( mam na myśli fajne/ interesujące) miniaturki. Masz ciekawe pomysły i dobre opisy które są jedną z głównych cech dobrego rozdziału/ miniaturki
Pozdrawiam
Charlotte Petrova
Bardzo dziękuje za taką opinię.
UsuńStaram się z opisami, jak tylko mogę, ale jestem w tym jeszcze niepewna. Sama ich nie ocenię :)
Martuś napisałaś :D
OdpowiedzUsuńJestem z Ciebie dumna, że nie dałaś się Kalewskiej :)
Fajna część, choć widząc próbkę kolejnej... Oj, dodaj! Już, teraz, zaraz! (I tak wiem, że nie dodasz, mendo ;))
Nie mogę się doczekać akcji na łodzi - zapewne wyjdzie cud i miód!
Pozdrówka i trzymaj się, Szkrabie - Karola :)
Karola... Żebyś ty wiedziała, jak ja tej baby nie cierpię :/
UsuńSkąd wiesz o łodzi?! Jak ja Cię dorwę, to ci się odechce przeglądania mojego laptopa!
Złe babsko! :D
Super miniaturka, uwielbiam, gdy Dramione zaczyna się od walki Hermiony samej ze sobą, czy ma wybrać Rona, czy Dracona. xD
OdpowiedzUsuńZapraszam na swojego bloga:
http://obliviate-zapomnienie.blogspot.com
Nie powiem - kocham takie babskie rozkminy.
UsuńJeżeli znajdę czas, chętnie zobaczę Twojego bloga :)
Jak to się zgodziła ? :( *ogarnia się, żeby nie obrazić Rona* Draco na plaży *.*, Draco z obłednym głosem *.*. Jejku jak sie ciesze, że ta miniaturka nie skonczy się zbyt szybko <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny Charly ;)